Galeria pod Arkadami
Galeria pod Arkadami to sklep z porcelaną, który kojarzy każdy, kto bywa czasem pod Arkadami. Od lat prowadzi go Jolanta Janeczek. Do Salonu przeniosła już niejeden trend, ale również o klasycznej porcelanie nigdy nie zapomina. Dbałość o ponadczasowość, świeże nurty w świecie porcelany i przystępne ceny to to, czym Pani Jola może się chwalić. Wiedziałyśmy, że marzy o odświeżeniu wizerunku swojego sklepu.
W tym wypadku okazało się, że nie brak szyldu czy wyklejki jest największą bolączką Galerii, ale właśnie aranżacja w witrynie jest tym polem, na którym można się najmocniej wykazać. To właśnie ogromne okna wystawowe są prawdziwą wizytówką sklepu.
Ze względu na ograniczenia budżetowe wiedziałyśmy, że wszystkie elementy będziemy musiały wykonać ręcznie z materiałów, które dadzą się modelować bez specjalistycznych narzędzi i nakładów. To zawsze największa zagwozdka – jak zamienić to, co na papierze wydaje się proste, w obiekty przestrzenne – trwałe, w odpowiedniej skali, wierne wstępnym szkicom.
Zdecydowałyśmy, że ze względu na wymiar, tapeta będzie najlepszym podkładem pod “zasłony” po obu stronach każdej szafy – świetnie przyjmuje farbę, rozwija się z rolki i jest wystarczająco wytrzymała do krótkoterminowej realizacji.
Elementy “wychodzące” z tła musiały być lekkie, łatwe do wycinania i przytwierdzenia do kredensów – wybrałyśmy bristol, który również jest dobrym podkładem malarskim.
“Okienka”, które miały przepuszczać światło ledowych listew imitując witraże, zostały podklejone półprzezroczystą bibułą.
W witrynie z Bebokiem wystąpił również marker kredowy, który użyty na szybie buduje pierwszy plan mocnymi kreskami.
Najwięcej kłopotu sprawił nam fotel z witryny marki Gerlach – wiedziałyśmy, że aby osiągnąć prawdziwie królewski efekt, musimy użyć szlachetnych materiałów – prawdziwej tkaniny, pianki tapicerskiej, frędzli. Czekał nas więc przyspieszony kurs tapicerowania i prawdziwe akrobacje techniczne, żeby wszystko zachowało trwałość i elegancki wygląd w witrynie.
Przyznajemy szczerze, że miałyśmy swoje momenty zwątpienia – tkwiąc w oknie wystawowym, uwięzione między elementami ekspozycji, kredensem a szybą, borykające się z niesforną taśmą klejącą, nożyczkami i obiektami żyjącymi własnym życiem, nie miałyśmy odpowiedniej perspektywy. Dopiero wychodząc przed lokal i patrząc na swoją pracę od zewnątrz nabierałyśmy znów prawdziwego uczucia satysfakcji i celowości naszej pracy. Sklep wyglądał jak nowy!
Chcesz zmienić widok?